Nie czekaj na lepszy moment
Wieczerza Pańska – uroczystość, która stanowi pamiątkę odkupieńczej śmierci naszego Zbawiciela. Chleb symbolizujący poranione ciało Chrystusa i wino – symbol Jego przelanej krwi, dzięki którym nasz czas nadal płynie. Wieczerza to szczególny moment dający sposobność, aby głębiej zastanowić się nad Bożą niepojętą miłością. Bóg podarował nam największy dar – samego siebie. I choć, być może, nie jest to nic nowego, fakt ten powinien szczególnie wpływać na nasze życie i postępowanie. Uroczystość wieczerzy jest zatem doskonałym czasem, by zastanowić się, czy naszym życiem również kieruje miłość. Wspominając potworne, a jednocześnie zbawienne w skutkach ostatnie chwile życia Jezusa, z pewnością możemy odczuć wszechogarniającą wdzięczność za każdy otrzymany oddech. Jednak poza ratunkiem, Chrystus pozostawił nam również cenną lekcję braterskiej miłości, przepełnionej duchem pokory. W ciągu swojej ziemskiej wędrówki wielokrotnie uczył poprzez przypowieści, jak i własny przykład, że miłość do bliźniego powinna naturalnie wypełniać życie każdego chrześcijanina. Choć Jezus doskonale znał przyszłe losy swoich uczniów, uniżył samego siebie i przepasawszy się prześcieradłem, zaczął umywać im nogi. Zdawał sobie sprawę z ich grzeszności i z tego, że przyjdzie im jeszcze upaść, a jednak nie powstrzymało Go to przed złożeniem ofiary. Bożym planem jest, aby między Jego ludem panowała wzajemna miłość i pokój. Jesteśmy jedynie ludźmi – osobami o różnych charakterach, życiowym doświadczeniu czy spojrzeniu na świat. Nie znaczy to jednak, że różnice te powinny powodować między nami rozdźwięk. Podchodząc do Wieczerzy Pańskiej warto więc szczególnie zastanowić się nad relacjami z innymi. Chrystus pozostawił nam najlepszy przykład – aby więcej dawać niż brać, więcej myśleć o innych niż o samym sobie. Zamiast szukać swego, warto postawić sobie kilka pytań: “Czy moje ostatnie zachowanie mogło sprawić komuś ból? Czy słowa które ostatnio kierowałam/em do bliskich były budujące? Czy w tym tygodniu podzieliłem się miłością z drugim człowiekiem, czy może żyłem sam dla siebie?“. “Panie, co mogę dziś zrobić dla innych, aby pójść w Twoje ślady?” „Jeśli to możliwe, ze wszystkimi pokój miejcie”. Niech zapanuje on już teraz. Przestańmy trzymać się krzywd, które wyrządzili nam inni i za przykładem Chrystusa zacznijmy budować mosty braterskiej miłości, służąc jedni drugim, tak jak potrafimy najlepiej. Nie czekajmy na lepszy moment. Bóg dał nam właśnie tę chwilę. Redakcja
Najlepsza zmiana
Hasło „dobrej zmiany” powiewa od kilku miesięcy na sztandarach nowej władzy, która przekonuje, że „da radę” jej dokonać. Jest jednak Ktoś, kto chciałby dla wszystkich ludzi zmiany najlepszej z możliwych i gotów jest nam pomóc. Uśmiałem się całkiem niedawno z pewnej ilustracji, jaką zobaczyłem w internecie. Choć w gruncie rzeczy powinienem był raczej zapłakać. Chodziło o karykaturę bitwy pod Grunwaldem. Wszyscy wiemy, kto i z kim tam walczył oraz kto zwyciężył. Tymczasem na obrazku Krzyżacy w swoich białych płaszczach z czarnymi krzyżami i w hełmach z pawimi piórami stoją z boku, obserwując zażartą bitwę, jaką na ich oczach toczą między sobą Polacy. Nad naszymi wojskami spowitymi w tumany bitewnego kurzu dumnie powiewają dwie czerwone chorągwie z białym orłem, pewnie należące do dwóch przeciwnych obozów. Jeden z zaskoczonych tą sytuacją Krzyżaków mówi do pozostałych: „Chyba zaczęli bez nas…”. Każda nacja czymś się charakteryzuje. Niemcy podobno gospodarnością, Polacy walecznością. Na każdym kroku lubimy przytaczać historyczne przykłady polskiego męstwa na polach rozlicznych bitew. Kłopot w tym, że ta waleczność, zadziorność, skłonność do bitki – w czasie pokoju pcha nas do walki ze sobą nawzajem. I tak zamiast budować ― burzymy, a przynajmniej budujemy dużo wolniej, niż byśmy mogli. Kontekstem pojawienia się tej karykatury były ostatnie gwałtowne spory polityczne. Choć myliłby się ten, kto chciałby tę przypadłość ― nieustannego walczenia ze sobą, szukania wroga nawet tam, gdzie go nie ma ― przypisać tylko politykom. Wszyscy w mniejszym lub większym stopniu na nią cierpimy. I to nawet nie tylko Polacy. Z biblijnego punktu widzenia gniew, złość, nieustanna walka to konsekwencje życia w grzechu i barku nawrócenia. Opisując duchowy stan człowieka sprzed nawrócenia, Biblia słowami apostoła Pawła mówi: „umarliście przez upadki i grzechy wasze (…) byliśmy z natury dziećmi gniewu, jak inni”. Ale zaraz kolejne słowa mówią, że tych, którzy w ten sposób duchowo umarli, Bóg „ożywił wraz z Chrystusem” i zapewnił: „łaską zbawieni jesteście, przez wiarę, i to nie z was: Boży to dar”. Syn Boży, Jezus Chrystus, gotowy jest w każdej chwili przebaczyć nam nasze wszelkie grzechy, a nadto dać siłę, „ożywić” do prowadzenia życia takiego, jakiego byśmy chcieli – wypełnionego pokojem i dobrem. „Jego bowiem dziełem jesteśmy, stworzeni Chrystusie Jezusie do dobrych uczynków, do których przeznaczył nas Bóg, abyśmy w nich chodzili”. Niech grudzień, ten najgorętszy, z uwagi na świąteczne przygotowania, z zimowych miesięcy, zbliży nas wszystkich do Jezusa jako naszego osobistego Zbawiciela. Wykorzystajmy ten czas na bliższe poznanie Go. Może niekoniecznie poprzez filmy religijne — których telewizja nam pewnie nie poskąpi, a które przedstawiają jedynie pewną cudzą wizję Chrystusa — ale poprzez Biblię, jedyne wiarygodne źródło relacji o Synu jednocześnie Bożym i Człowieczym. Zapewne te słowa Adama Mickiewicza już słyszeliśmy wielokrotnie, ale nie sposób ich w grudniu nie przypomnieć: „Wierzysz, że się Bóg zrodził w betlejemskim żłobie, lecz biada ci, jeżeli nie zrodził się w tobie”. Bez refleksji nad nimi — nad pytaniem, kto tak naprawdę narodził się w Betlejem i kim jest On dla mnie, cała reszta będzie tylko nic niewartą, choć miła i ckliwą otoczką; ramką do obrazu, ale bez obrazu; formą bez treści. Grudzień to również końcówka roku, czas podsumowań, przejście ze starego do Nowego Roku. Z tej okazji prawie każdy coś sobie obiecuje, planuje jakieś zmiany na lepsze. Zwykle nasz zapał do zmian szybko jednak gaśnie. Może dlatego, że chcemy zmieniać sami, a może dlatego, że chcemy zmieniać to, co niekoniecznie jest najpilniejsze do zmiany. Nawrócenie ― to jest najważniejsza zmiana, jakiej potrzebuje każdy człowiek. Mamy też zapewnienie Słowa Bożego, że w tym doświadczeniu nie musimy być sami. Jeśli myśli te staną się u kogokolwiek inspiracją do jakiejś dobrej, a może nawet najlepszej zmiany z możliwych, będę przeszczęśliwy. Andrzej Siciński
Ja wiem, że mój Pan przyjdzie!
Drodzy przyjaciele! Za nami pierwsze Seminarium z Księgi Apokalipsy, na którym rozważaliśmy proroczą część Pisma Świętego. Było to spotkanie spontaniczne, ponieważ przygotowane w ostatniej chwili. Każde kolejne rozważanie Słowa Bożego będzie bardziej przemyślane i dopracowane w prezentacji komputerowej. Mam marzenie, aby seminarium z profetyki biblijnej odbywało się w co drugą sobotę, aż do wakacji przyszłego roku. Podczas spotkań będziemy mieli okazję do przypomnienia sobie wszystkich proroczych perełek ze Starego i Nowego Testamentu, ze szczególnym uwzględnieniem ksiąg Daniela i apostoła Jana. Stanie się to prawdziwą ucztą duchową dla tych, którzy pragną wzmocnić swoją wiarę i nadzieję. Być może do naszego nieustającego czekania na drugie przyjście Jezusa wkrada się czasami zniecierpliwienie. Jednak u naszego Zbawiciela nic się nie zmieniło. My za krótko żyjemy, aby ogarnąć rozumem upływający czas z perspektywy Bożej. Pan przyjdzie po nas w czasie, w którym postanowił przyjść i nikt tego nie zmieni. Pozostaje nam badać mające się spełnić proroctwa biblijne. Siostry i Bracia, czas na postawę naśladowania naszych starszych braci z Berei, którzy: „…codziennie badali Pisma, czy tak się rzeczy mają”. Tylko wtedy zniecierpliwienie z nami nie wygra. Zapraszam na dzisiejsze spotkanie, które odbędzie się o godz. 17.00. Wasz brat, Jarosław Trojanowski
Co świętować 31 października?
Ostatni dzień października to na Zachodzie dzień radości zarówno dla dzieci, jak i dla sprzedawców. ,,Halloween!”, krzyczą witryny sklepowe z kostiumami wiedź, goblinów i innych potworów. (…) Związek święta Halloween ze śmiercią, złem i diabłem sprawia, że wielu chrześcijan je bojkotuje. Według nich 31 października warto świętować z innych względów. (…) Był rok 1517. Pobożny niemiecki augustianin badał Biblię w poszukiwaniu miłościwego Boga. Brzydząc się niektórymi praktykami religijnymi, doszedł do przekonania, że nie wolno wykorzystywać wierzeń do zbierania funduszy na budowę nowej bazyliki w Rzymie. (…) Luter nie zamierzał wtedy zapoczątkować reformacji ani odstępować od wiary katolickiej. Chciał tylko położyć kres sprzedaży odpustów, które jego zdaniem skłaniały ludzi do popełniania grzechów i przestępstw, rzekomo zabezpieczając ich przed wieczną karą. (…) Tak oto ostatniego dnia października 1517 roku Luter postawił się Kościołowi i zapalił ogień reformacji. Luter pragnął, aby Kościół na nowo uznał Biblię za wyłączny autorytet i dokonał odnowy moralnej kleru. (…) Kościół jednak debaty nawet nie wziął pod uwagę, wezwał Lutra do odwołania poglądów, powrotu do właściwych nauk i podporządkowania się Magisterium Kościoła. (…) Wygłoszona następnego dnia natchniona mowa Lutra, cytowana po dziś dzień, stwierdzała jasno i wyraźnie: ,,Póki nie zostanę przekonany przez świadectwo Pisma Świętego lub przez jasne dowody, a także przez fragmenty, które przeczytałem, póki moje sumienie nie będzie w zgodzie ze Słowem Bożym, póty nie mogę i nie odwołam swych nauk, gdyż postępowanie przeciw własnemu sumieniu jest niebezpieczne dla chrześcijanina. Jak tu stoję, nie mogę inaczej. Tak mi dopomóż Bóg. Amen”. (…) Od ogłoszenia 31 października 1517 roku 95 tez Pismo Święte stało się wyłącznym autorytetem wiary dla protestantów. O ile wcześniej jedynie Kościół miał i wykładał Biblię, o tyle dzięki Lutrowi wszyscy ludzie mają możliwość osobistego jej czytania i rozważania. Summa summarum ostatni dzień października powinien być świętem nie z powodu czarownic i zbłąkanych duszyczek, lecz ze względu na stanowisko zajęte przez natchnionego człowieka, postępującego w zgodzie ze swoim sumieniem. Jego nieustraszoność umożliwiła nam dziś wielbienie Boga w podobny sposób – w zgodzie z sumieniem i Biblią. Przedruk z ,,Signs of the Times” 10/2012. Tłum. Paweł Jarosław Kamiński dla www.adwentysci.waw.pl.
Wakacje
Powoli zbliżają się wakacje. Wiele osób ma już zaplanowany czas i miejsca podróży, na które czeka z utęsknieniem. Nigdy jednak nie powinny one stanąć wyżej niż tęsknota za spotkaniem z naszym Panem. Wiedząc, „co przygotował Bóg dla tych, którzy Go miłują” (1 Kor. 2,9) nie zapominajmy o tym, co najważniejsze i ziemskimi radościami nie przesłaniajmy sobie wizji Bożej obietnicy życia wiecznego. Czytając książkę E. G. White „Przypowieści Chrystusa”, napotkałem ciekawe i piękne porównanie. Oto fragment tej książki, którą polecam na czas letni: „Czytającym Pismo Święte nie potrzeba mętnego światła tradycji ani ludzkiego mędrkowania. Nie próbujmy łuczywem dodać blasku słońcu, ani ludzkimi tradycjami i rozumowaniem wyjaśniać Pismo Święte; nie potrzebuje ono ziemskiego światła, aby pojąć jego wspaniałość. Jest światłem samo w sobie – objawieniem Bożym, a przy nim żadne światło nie da blasku”. No właśnie, co może przesłonić nam piękno Bożych obietnic i propozycji? Ciesząc oczy widokami gór lub morza, wybiegnijmy myślami na spotkanie z naszym Panem. Spoglądając na piękno zniszczonej ziemi, wyobraźmy sobie piękno, które Bóg przywróci po odnowieniu ziemi. Radując się spotkaniami z bliskimi, pomyślmy o spotkaniu ze wszystkimi dziećmi Bożymi Starego i Nowego Testamentu, znajdującymi się na Uczcie Weselnej Baranka. Tym sposobem będziemy mogli cieszyć się dniem dzisiejszym we właściwym powiązaniu z przyszłością. Miłego wypoczynku życzymy wszystkim naszym współwierzącym i przyjaciołom. Jan Pawlak
Pamiątka Wieczerzy Pańskiej
Gdy zbliża się czas Wieczerzy Pańskiej, moje myśli biegną ku obietnicy podanej nam przez samego Zbawiciela. W Ewangelii św. Mateusza 26,29 czytamy „Ale powiadam wam: Nie będę pił odtąd z tego owocu winorośli aż do owego dnia, gdy go będę pił z wami na nowo w Królestwie Ojca mego”. Często zadaję sobie pytanie: czy to właśnie ta wieczerza będzie ostatnią przed spotkaniem w Królestwie naszego Ojca? Zbawiciel często przypominał o potrzebie czuwania i bycia gotowym na Jego przyjście. Niech zatem tęsknota za powrotem wspaniałego Odkupiciela oraz wizja zajęcia miejsca u Jego boku, aby złożyć mu osobiste podziękowania, wypełnia nasze serca i myśli. Nie zapominajmy o okazanej dobroci i cierpliwości naszego Pana i Zbawcy. Niech ogrom zajęć i codziennych obowiązków nie przesłania nam tego co jeszcze przed nami, abyśmy mogli wszyscy z wdzięcznością zgodnie wykrzyknąć za apostołem Janem: „Amen! Przyjdź Panie Jezu”. (Ap.22:20) Jan Pawlak
Wieczerza Pańska
W najbliższą sobotę odbędzie się w naszym zborze uroczystość Wieczerzy Pańskiej. Do czynnego uczestniczenia w uroczystości upamiętniającej największy dar odkupienia, Zbawiciel zapraszał nas już ponad dwa tysiące lat temu. W Ewangelii wg św. Mateusza czytamy: „Wziął Jezus chleb i pobłogosławił, łamał i dawał uczniom, i rzekł: Bierzcie, jedzcie, to jest ciało moje. Potem wziął kielich i podziękował, dał im, mówiąc: Pijcie z niego wszyscy…” (Mt 26,26-27). W swoim sprawozdaniu ewangelista Łukasz kreśli smuty obraz. „Pewien człowiek przygotował wielką wieczerzę i zaprosił wielu” (Łk 14,16). Tuż przed wieczerzą posłał swojego sługę, aby przypomnieć zaproszonym o spotkaniu i zapewnić, że wszystko zostało już przygotowane. Niestety, wielu zlekceważyło zaproszenie. Nie przyszli. Jezus użył przypowieści o gospodarzu, aby pokazać, że On również zaprasza nas na Wieczerzę, która prowadzi do Bożego Królestwa. Czy możemy być aż tak nierozsądni, aby zlekceważyć i pogardzić zaproszeniem naszego Pana? Warto zastanowić się nad wypowiedzią Zbawiciela skierowaną do Piotra w wieczerniku. „Jeśli cię nie umyję, nie będziesz miał działu ze mną” (J 13,8). Piotr przestraszył się możliwości bycia odłączonym od Pana. Pragnął mieć udział we wszystkim, co Zbawiciel przygotował dla niego, ale również dla każdego z nas. Czy rezygnacja z pełnego miłości zaproszenia do udziału w tych małych rzeczach nie jest rezygnacją z udziału w wielkich rzeczach w przyszłości? Wydaje mi się, że nasza radość i wdzięczność za otrzymane zaproszenie powinna być podobna do zachowania i wypowiedzi Piotra: „Panie, nie tylko nogi moje, lecz i ręce, i głowę” (J 13,9). Panie, chcę mieć swój udział nie tylko w Wieczerzy, pragnę zaangażować się we wszystko, co dotyczy Twego Królestwa! Niech nasze uczestnictwo w najbliższej uroczystości Wieczerzy Pańskiej przyniesie wszystkim pewność udziału w cudownym Bożym planie. Planie zbawienia. Janusz Pawlak
Idzie wiosna
Skaldowie śpiewali kiedyś: Wiosna, cieplejszy wieje wiatr / Wiosna, znów nam ubyło lat / Wiosna, wiosna w koło, rozkwitły bzy / Śpiewa skowronek nad nami / Drzewa rozkwitły pąkami / Wszystko kwitnie w koło, i ja, i ty. Z tych słów biła radość z życia, z najprostszych rzeczy, które nas otaczają, z przyrody, która każdej wiosny na nowo się budzi. A z nią i my. Przybywa nam energii i chęci do działania. Tego przebudzenia nic nie jest w stanie zatrzymać. Tak jak zima nie może powstrzymać wiosny, ciemność — światła, tak śmierć nie może pokonać życia. To do tej symboliki nawiązuje ap. Paweł w 1 Kor 15, gdzie dowodzi realności zmartwychwstania. Pisze, że „Chrystus umarł za grzechy nasze według Pism i że (…) dnia trzeciego został z martwych wzbudzony”. Tym wątpiącym mówi: „Jeśli nie ma zmartwychwstania (…) daremna też wasza wiara”. Innym, którzy nie wiedzą, jak ono ma wyglądać, wyjaśnia: „To, co siejesz, nie ożywa, jeśli nie umrze. A to, co siejesz, nie jest przecież tym ciałem, które ma powstać, lecz gołym ziarnem (…). Tak też jest ze zmartwychwstaniem. Co się sieje jako skażone, bywa wzbudzone nieskażone”. Na koniec zapewnia: „W jednej chwili, w oka mgnieniu, na odgłos trąby ostatecznej (…) umarli wzbudzeni zostaną jako nie skażeni (…). A gdy to, co skażone, przyoblecze się w to, co nieskażone, i to, co śmiertelne, przyoblecze się w nieśmiertelność, wtedy wypełni się słowo napisane: Pochłonięta jest śmierć w zwycięstwie! (…) Bogu niech będą dzięki, który nam daje zwycięstwo przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa”. Zmartwychwstanie Jezusa pokonało śmierć. Krzyż i grób Jezusa są puste. Czcimy Boga ŻYWEGO. Ukrzyżowanie Jezusa nie zakończyło Jego misji. Nastąpiło dalej zmartwychwstanie, wstąpienie do nieba; zaczęła się służba w niebieskiej świątyni, a dzieła zbawienia dopełni powrót Chrystusa. A skoro mowa o ukrzyżowaniu, to przypomnijmy sobie jedno zdanie z krzyża: „Panie, wybacz im, bo nie wiedzą, co czynią”. Chrześcijaństwo to religia przebaczenia. Nie oskarżania, ale właśnie przebaczania, usprawiedliwiania i okazywania łaski. Tylko tak żyjąc, mamy szansę ponownie… zakwitnąć. Andrzej Siciński
Sprawiedliwy
Studiując Księgę Przysłów moją uwagę przykuło to, jak często jest w niej wspomniany sprawiedliwy. Postanowiłam zbadać, na czym polega wyjątkowość człowieka sprawiedliwego. Okazuje się, że to największy sukces, jaki można w życiu odnieść. Poniżej przytoczę wybrane korzyści wypływające z bycia sprawiedliwym: sprawiedliwy nigdy się nie zachwieje (Prz. 10, 30) praca wystarczy mu na życie (10, 16) Pan nie dopuści, aby cierpiał głód (10, 3) sprawiedliwość ratuje go od śmierci (11, 4), toruje mu drogę (11, 5), ratuje z niedoli (11, 8) to, czego pragnie bywa mu dane (10, 24), gdyż pragnie tylko dobra (11, 23) rozwija się jak liść zielony (11, 28) jego dom się ostoi (12, 7) wychodzi cało z nieszczęścia (12, 13) nie spotka go żadne zło (12, 21) ma się lepiej niż inny (21, 26) nagrodą sprawiedliwego jest szczęście ( 13, 21) Bóg go miłuje (15, 9) ma oparcie w swojej niewinności (14, 32) Pan wysłuchuje jego modlitwy (15, 29) jest bezpieczny (18, 10) Cudownie być sprawiedliwym. Tylko jak to osiągnąć? Czym charakteryzuje się człowiek sprawiedliwy? Odpowiedź znalazłam w tej samej księdze. Oto jego cechy: usta sprawiedliwego są źródłem życia (10, 11), tryskają mądrością (10, 31) język jest wybornym srebrem (10, 20) jego wargi pokrzepiają (10, 21), wypowiadają to, co jest miłe (10, 32) pragnie tylko dobra (11, 23) myśli o tym, co prawe (12, 5) nienawidzi fałszywej mowy (13, 5) jego serce rozważa, co odpowiedzieć (15, 28) jest nieustraszony (28, 1) jego światłość jaśnieje (13, 9) Rozmarzyłam się. Cel jest ambitny, ale z pomocą Boga realny. Chcę być sprawiedliwa. A.R.
Dowód miłości
Walentynki. Co to lutowe święto handlowców, zbijających kasę na manipulowaniu ludzką potrzebą miłości, ma z nią w ogóle wspólnego? W okolicy 14 lutego w ludziach przestaje działać zdrowy rozsądek. Rzucają się na wszelkie, nawet tandetne drobiazgi, byle z napisem I love you. Ilu faktycznie chce wyrazić miłość, a ilu włącza się w ten obłęd, byle nie odstawać od reszty? Nie wiadomo. Zastanówmy się nad potrzebą miłości wpisaną w nasze geny. To Bóg, stwarzając nas na swoje podobieństwo, wlał w nas potrzebę kochania i bycia kochanym. W kochającej się rodzinie dziecko krok po kroku uczy się różnych form okazywania miłości. Gdy dorośnie, będzie umiało odczuwać, przeżywać, współczuć, wyrażać troskę, odwzajemniać uczucia. Takiemu człowiekowi nie trzeba raz do roku przypominać, że jest ktoś, kto potrzebuje jego miłości. On okazuje ją na co dzień. Jednak coraz więcej dzieci rodzi się w rodzinach, które nie znają, co to miłość. Szuka się wtedy miłości po omacku. Ludzie gotowi są wtedy jakiekolwiek oznaki zainteresowania uważać za miłość. Rozpaczliwa potrzeba bycia kochanym oślepia nas, uniemożliwiając jasną ocenę sytuacji. Jemu coś się w niej spodobało. Jej — że zwrócił na nią uwagę. Popatrzyli sobie w oczy, zagadali. Potem wzięli się za ręce, objęli. Ciąg dalszy nastąpił zbyt szybko — zanim zdołali się dobrze poznać, zaprzyjaźnić, w pełni sobie zaufać. A potem coś się zaczęło psuć i okazało się, że to nie była miłość, a tylko krótkie zauroczenie. Jak je odróżnić? Odpowiedź jest w hymnie o miłości z 13. rozdział Pierwszego Listu do Koryntian. Jeśli nie wiesz, czym jest twoje uczucie do drugiego człowieka, to wstaw swoje imię wszędzie tam, gdzie w tym tekście występuje słowo „miłość”. Gdy nie masz pewności, co czuje do ciebie twój partner, wstaw jego imię. Wtedy się przekonasz. „Miłość jest cierpliwa, miłość jest dobrotliwa, nie zazdrości, miłość nie jest chełpliwa, nie nadyma się, nie postępuje nieprzystojnie, nie szuka swego, nie unosi się, nie myśli nic złego, nie raduje się z niesprawiedliwości, ale raduje się z prawdy; wszystko zakrywa, wszystkiemu wierzy, wszystkiego się spodziewa, wszystko znosi. Miłość nigdy nie ustaje”. Czy tak kochasz? Czy tak jesteś kochany, kochana? Oto prawdziwy dowód miłości. Opracował A.S. Opracowano na podstawie artykułu Barbary Niemczewskiej pt. Między miłością a fascynacją — „Znaki Czasu” 2/2005.