Pierwsza część nabożeństwa rozpoczęła się apelem ewangelizacyjnym, wygłoszonym przez brata Artura Stele. Tekstem przewodnim stał się fragment z 1 listu do Koryntian 3,6: „Ja zasadziłem, Apollos podlał, a wzrost dał Bóg”. Biblia mówi wyraźnie o tym, że wszyscy jesteśmy odpowiedzialni przed Bogiem za pracę w Jego dziele. Nikt z nas nie jest natomiast odpowiedzialny za całe dzieło. Nikt nie musi oczekiwać, że bezpośrednio jego działania przyniosą natychmiastowy skutek. Ważne jest, by sumiennie i rzetelnie wykonywać pracę ku chwale Pana. Brat Artur Stele wspominał także o Generalnej Konferencji Kościoła w San Antonio, gdzie Adwentyści dali się poznać jako ci, którzy żywo zainteresowani są pomocą i wolontaryjną pracą dla innych.

Podczas szkoły sobotniej studiowano historię apostoła Pawła – potężnego świadka Chrystusa. Osoba Pawła nie była jednak sednem rozmów. Ważne było to, co on napisał. Rozważano moc i siłę, która objawiła się w jego pracy, a także gorliwą wiarę i potężne świadectwo, które było takie nie dlatego, że Paweł był intelektualistą wysokiej klasy (co z pewnością jest prawdą), ale dlatego, że rezygnując z błyskotliwości intelektualnej na rzecz prostej siły przekazu, wlewał on wiarę w Słowo Boże. Sam napisał wszak: „a mowa moja i zwiastowanie moje nie były głoszone w przekonywających słowach mądrości, lecz objawiały się w nich Duch i moc, aby wiara wasza nie opierała się na mądrości ludzkiej, lecz na mocy Bożej” (1Kor. 2,4-5).

Druga część nabożeństwa rozpoczęła się wspólnymi pieśniami i modlitwą. Potem dzieci dowiedziały się podczas opowiadania skierowanego specjalnie do nich, że codzienna modlitwa powinna być zwyczajem prawdziwego chrześcijanina dokładnie tak, jak dobrym zwyczajem jest codzienne mycie zębów. Następnie zbór wysłuchał kazania wygłoszonego przez brata Stele, w tłumaczeniu brata Jankowskiego. Kazanie oparte było na krótkim, 9 rozdziale zapisanym w 2 księdze Samuela. Historia Mefiboszeta posłużyła za ilustrację Bożego miłosierdzia nad tymi, którzy są niegodni, bądź za niegodnych, niewartościowych i wzgardzonych się uważają. Opowieść o królewskiej łasce, o woli zaproszenia do królewskiego stołu kogoś, kogo ówczesna kultura ze wstydem spychała na margines, wymalowała nam obraz miłosiernego Boga – Króla, który miłuje się nad niegodnymi i wzgardzonymi, by wywyższyć ich i uwielbić, zakryć ich winy i niedostatki. Miłość Boża bowiem zdejmuje ciężary i nasyca nas sprawiedliwością.

M.L.