W minioną sobotę nabożeństwo rozpoczęło się jak zwykle od uwielbienia Boga pieśniami i modlitwą. Po słowach apelu ewangelizacyjnego wygłoszonego przez brata Władysława Kosowskiego rozpoczęliśmy studium szkoły sobotniej, które tym razem traktowało o misjonarzach jeńcach, misjonarzach uchodźcach i misjonarzach w niewoli. Rozważaliśmy historię Daniela i jego trzech towarzyszy, Józefa i Estery. Zastanawialiśmy się nad tym, czym jest prawdziwa wolność i czy będąc w fizycznej niewoli można pozostać prawdziwie wolnym człowiekiem. Poruszaliśmy zagadnienie misji i sposobu w jaki Bóg prowadził tych, którzy zdecydowali się realizować Jego plany. Walka toczyła się o wierność Bogu w małych rzeczach. Dopiero tak przygotowanych ludzi Bóg mógł użyć do wykonania zadań, których sam był autorem.

Kazanie wygłoszone przez pastora Kosowskiego podczas drugiej części nabożeństwa opierało się na tekście z ewangelii Mateusza 15,8: „Lud ten czci mnie wargami, ale serce ich daleko jest ode mnie”. Czytaliśmy wiele tekstów biblijnych mówiących o tym czym w istocie jest nasze serce – najgłębszym skarbcem motywacji, najintymniejszym miejscem naszych uczuć, najskryciej schowanym źródłem zachowań. Ważne dla nas jako chrześcijanie jest to by nie popadać w samozadowolenie z samego tylko faktu, że jesteśmy ludźmi wierzącymi. Musimy uświadomić sobie, że nawet śpiewając pieśni,modląc się czy czytając Biblię – nie możemy zapomnieć o pilnowaniu motywów własnego serca. Wszak napisano: „Czujniej niż wszystkiego innego strzeż swego serca, bo z niego tryska źródło życia” – Przyp. 4,23.