Hasło „dobrej zmiany” powiewa od kilku miesięcy na sztandarach nowej władzy, która przekonuje, że „da radę” jej dokonać. Jest jednak Ktoś, kto chciałby dla wszystkich ludzi zmiany najlepszej z możliwych i gotów jest nam pomóc.

Uśmiałem się całkiem niedawno z pewnej ilustracji, jaką zobaczyłem w internecie.  Choć w gruncie rzeczy powinienem był raczej zapłakać. Chodziło o karykaturę bitwy pod Grunwaldem. Wszyscy wiemy, kto i z kim tam walczył oraz kto zwyciężył. Tymczasem na obrazku Krzyżacy w swoich białych płaszczach z czarnymi krzyżami i w hełmach z pawimi piórami stoją z boku, obserwując zażartą bitwę, jaką na ich oczach toczą między sobą  Polacy. Nad naszymi wojskami spowitymi w tumany bitewnego kurzu dumnie powiewają dwie czerwone chorągwie z białym orłem, pewnie należące do dwóch przeciwnych obozów. Jeden z  zaskoczonych tą sytuacją Krzyżaków mówi do pozostałych: „Chyba zaczęli bez nas…”.

Każda nacja czymś się charakteryzuje. Niemcy podobno gospodarnością, Polacy walecznością. Na każdym kroku lubimy przytaczać historyczne przykłady polskiego męstwa na polach rozlicznych bitew. Kłopot w tym, że ta waleczność, zadziorność, skłonność do bitki – w czasie pokoju pcha nas do walki ze sobą nawzajem. I tak zamiast budować ― burzymy, a przynajmniej budujemy dużo wolniej, niż byśmy mogli.

Kontekstem pojawienia się tej karykatury były ostatnie gwałtowne spory polityczne. Choć myliłby się ten, kto chciałby tę przypadłość ― nieustannego walczenia ze sobą, szukania wroga nawet tam, gdzie go nie ma ― przypisać tylko politykom. Wszyscy w mniejszym lub większym stopniu na nią cierpimy. I to nawet nie tylko Polacy.

Z biblijnego punktu widzenia gniew, złość, nieustanna walka to konsekwencje życia w grzechu i barku nawrócenia. Opisując duchowy stan człowieka sprzed nawrócenia, Biblia słowami apostoła Pawła mówi: „umarliście przez upadki i grzechy wasze (…) byliśmy z natury dziećmi gniewu, jak inni”. Ale zaraz kolejne słowa mówią, że tych, którzy w ten sposób duchowo umarli, Bóg „ożywił wraz z  Chrystusem” i zapewnił: „łaską zbawieni jesteście, przez wiarę, i to nie z was: Boży to dar”.

Syn Boży, Jezus Chrystus, gotowy jest w każdej chwili przebaczyć nam nasze wszelkie grzechy, a nadto dać siłę, „ożywić” do prowadzenia życia takiego, jakiego byśmy chcieli – wypełnionego pokojem i dobrem. „Jego bowiem dziełem jesteśmy, stworzeni Chrystusie Jezusie do dobrych uczynków, do których przeznaczył nas Bóg, abyśmy w nich chodzili”.

Niech grudzień, ten najgorętszy, z uwagi na świąteczne przygotowania, z zimowych miesięcy, zbliży nas wszystkich do Jezusa jako naszego osobistego Zbawiciela. Wykorzystajmy ten czas na bliższe poznanie Go. Może niekoniecznie poprzez filmy religijne — których telewizja nam pewnie nie poskąpi, a które przedstawiają jedynie pewną cudzą wizję Chrystusa  — ale poprzez Biblię, jedyne wiarygodne źródło relacji o Synu jednocześnie Bożym i Człowieczym.

Zapewne te słowa Adama Mickiewicza już słyszeliśmy wielokrotnie, ale nie sposób ich w grudniu nie przypomnieć: „Wierzysz, że się Bóg zrodził w betlejemskim żłobie, lecz biada ci, jeżeli nie zrodził się w tobie”. Bez refleksji nad nimi — nad pytaniem, kto tak naprawdę narodził się w Betlejem i kim jest On dla mnie, cała reszta będzie tylko nic niewartą, choć miła i ckliwą otoczką; ramką do obrazu, ale bez obrazu; formą bez treści.

Grudzień to również końcówka roku, czas podsumowań, przejście ze starego do Nowego Roku. Z tej okazji prawie każdy coś sobie obiecuje, planuje jakieś zmiany na lepsze. Zwykle nasz zapał do zmian szybko jednak gaśnie. Może dlatego, że chcemy zmieniać sami, a może dlatego, że chcemy zmieniać to, co niekoniecznie jest najpilniejsze do zmiany. Nawrócenie ― to jest najważniejsza zmiana, jakiej potrzebuje każdy człowiek. Mamy też zapewnienie Słowa Bożego, że w tym doświadczeniu nie musimy być sami.

Jeśli myśli te staną się u kogokolwiek inspiracją do jakiejś dobrej, a może nawet najlepszej zmiany z możliwych, będę przeszczęśliwy.

Andrzej Siciński